no i tyle z projektów wyszło, że się pogubiłam w mojej fikcji literackiej i zapomniałam relacjonować.
trzymam się jednak hardo projektu trzydziestodniowego dotyczącego niejedzenia słodyczy. to już jego trzynasty dzień jest. do co drugiego projektowego schematu wykonywania codziennie czegoś nowego, to muszę przyznać z bólem w plecach, że nie wyszło. może powinnam zmodyfikować to na "co drugi/trzeci/czwarty dzień", nie wiem. w każdym razie taka ułożona metodyka mojego nowego dorosłego buntu idealnie wpisuje się w świat, który chcę w sobie ograniczyć.
aniechto.
*
co do fikcji literackiej. to. trwa.
i ma się całkiem dobrze. zastanawiam się tylko nad zakończeniem. konwencjonalny happy end chyba nie jest dobrze widziany. chyba, że się mylę. niestety jeszcze nie wiem, gdzie się palce poniosą. ale niech niosą się daleko i wysoko. do chmur i do gwiazd. moje motto na dziś i na jutro: rób swoje. cała reszta zrobi się sama.
Doszłam do wniosku, że półmaraton jest "trzydziestodniowym" projektem. Co prawda jest wielokrotność trzydziestki..ale to chyba tym bardziej może być, hm?
OdpowiedzUsuńNo i już od 8 dni nie słucham RMFu .. ale czekam na 7 maja jak na zbawienie :P
Hospicjum milczy.
Słodycze zaczęłam dzisiaj. Tzn ich brak ;)
Czuję, że wystarczy póki co :)
wow!
OdpowiedzUsuństrasznie fajnie :-)
Czuję, że się obijasz!
OdpowiedzUsuń