2.09.2013

nożyk

no i miesiąc prawie bez tam może dziesięciu dni
się nie pisało
bo się pisać nie chciało bo i o czym tu jak tak wiele się działo i jak to ugryź jak to podwiązać, żeby wszystko nie uleciało. zamiast pikselą myślą się zapisało. i siedzi mi to tam gdzieś głęboko. jeszcze nie wiem gdzie. ale muszę wyjść, przyjrzeć się temu, może postawić w to samo miejsce, może przenieść, a może wyrzuć. na chocho mi takie coś co nie kwitnie. co kwiatów nie daje. siedzi czy stoi - straszy. spać przez to w nocy nie mogę. w dzień gubię rzęsy, w nocy włosy. o poranku mi źle, a o północy jeszcze gorzej. potrzebny mi mały nożyk profesora, żeby wyciąć to, co uciska. nożyk może służyć do wielu rzeczy. można nim wydłubać, to co samo nie wypadnie. może nim posmarować to, co się nie wchłonie. można nim odciąć, to co odstaje. można nim odłamać, to co przeszkadza. można go wbić w to, co już nie bije. można go włożyć tam, gdzie nikt nie zajrzy i wyciągnąć wtedy, kiedy nikt nie patrzy. można nim sobie też podciąć skrzydła włosy gardło. można skrócić spodnie nogi życie. można się w nim przejrzeć i wyciągnąć resztki jedzenia spomiędzy zębów. można go też nosić jako talizman. na sznurku. albo jako breloczek. przy kluczach. możne służyć jak wytrych do drzwi szuflady albo serca. albo jako azjatycki patyczek do włosów, błyszcząca japońska spinka.

ten nożyk budzi mnie codziennie cieniem. rzuca mi się na twarz. w jego obecności moja skóra nabiera rumieńców. a jego metaliczny oddech przypomina mi o tym, że nawet rzeczy się kończą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz